Całe ciało

Wizerunek ukazuje bez żadnych wątpliwości, że Człowiek z Całunu był biczowany. Na całym ciele widoczne są ślady po rzymskim biczu, określanym flagruman taxillatum. Tworzyła go krótka mocna rączka, do której przytwierdzone były dysze rzemienie lub mocne sznurki, a do ich końców przymocowano metalowe ciężarki, połączone ze sobą w odległości 3 cm. Mogły to być kostki pacierzowe owcy. Jedna i druga technika służyła temu samemu celowi: spotęgowania bólu przebiciem skóry. Biczowanie flagrum taxillatum było karą straszną, powodującą nawet śmierć ofiary, jeżeli nie zostało w pewnym momencie przerwane. Horacy, który nie miał wcale miękkiego serca, nazywa narzędzie tej kary horribile flagellum. Można przetłumaczyć to określenie jako "bicz-horror". Przecięcia skóry spowodowane zakończeniami biczów widoczne są na całym wizerunku, w większej jednak ilości na plecach. Ich liczba waha się od około 90 do około 120, w zależności od odczytania. 50 z nich zadał bicz z trzema rzemieniami, 9 również, tylko że trzecie zakończenie jest ledwo widoczne, 18 ukazuje dwa zakończenia, 21 - jedno.

Jak widać nie jest łatwo określić dokładnie liczbę tych zranień. Syndonologowie są jednak zgodni co do faktu, że przewyższa ona żydowski przepis zadawania 40 uderzeń (Pwt 25, 3). Każde z nich miało tak niebezpieczną dla życia siłę, że dla pewności skrupulatni Żydzi wykonywali tylko czterdzieści uderzeń mniej jedno (2 Kor 1 l, 24). Rzymianie nie liczyli razów. Biczowali do skutku, czyli do zemdlenia, jeżeli było to biczowanie jako kara sama w sobie. Jest to ważne rozróżnienie. Gdy ktoś zasługiwał na karę śmierci, a miał obywatelstwo rzymskie, ścinano mu głowę mieczem lub toporem. Innych krzyżowano. Jeżeli oskarżony nie zasługiwał na najwyższą karę, wówczas obywatel rzymski był siekany rózgami, inni biczami. Po wymierzeniu tej kary puszczano go wolno. Sposób biczowania uwidoczniony na Całunie wskazuje na karę samą w sobie. Potwierdza to opis ewangeliczny, przekazujący decyzję Piłata: Każe więc Go wychłostać i uwolnię (Łk 23, 16. 22)31. Stąd tak wielka liczba uderzeń, spadających na ciało systematycznie, raz po razie, z pomijaniem okolic serca. co mogło spowodować śmierć, której oprawcom nie wolno było zadać. Było ich dwóch. Stali za biczowanym, pochylonym i zapewne przywiązanym za ręce do niskiego słupka. Ten z prawej był wyższy i uderzał w wyraźnym sadyzmem nie tylko po plecach, lecz również po nogach i rękach. Rzemienie biczów zakończone podwójnymi kuleczkami, zawijały się, sięgając do przodu ciała, raniąc szczyty klatki piersiowej, brzuch, uda i golenie. Poza tymi urazami - trudno powiedzieć, jaki ból sprawiającymi - chirurdzy i lekarze zwracają uwagę na skutki wewnętrzne takiego biczowania. Wpłynęły one w dużym stopniu na przyspieszenie śmierci Jezusa. A jednak Człowiek z Całunu nie został po tym "ćwiczeniu" biczami uwolniony.